Powrót na główną stronę

               

Marzec 2024 r.

 

Wspomnienia stargardzkich pionierów

  

Stargard powojenny - życie po życiu

 

Oto kolejne wspomnienie z czasu, kiedy "kobyła historii" pruła i przesuwała granice, wyganiała miliony ludzi ze swoich siedzib i kazała im szukać nowego miejsca do życia. Wspomnienia Łucji Modzelewskiej pokazują, że ludzie z dawnych kresów mieli przed sobą okrutny wybór: czy zostać w miejscu, gdzie dotąd żyli, ale w obcym im państwie, czy - w dalekim, nieznanym miejscu - od nowa budować swą małą ojczyznę, pozostając nadal we wspólnocie, która tworzy naszą Ojczyznę. Wybrali Polskę i... Stargard.

Praca napisana przez Klaudię Kamińską na podstawie wspomnień Łucji Modzelewskiej z d. Ogonowskiej. Uwagi w nawiasach mogą czasem być nieaktualne, ponieważ zostały naniesione jeszcze przed rokiem 2001.

 

***

 

Rok 1945 był dla mojej rodziny wyjątkowo wyczerpujący i trudny. Tak jak wiele innych rodzin z kresów wschodnich naszego kraju musiała podjąć decyzję dotyczącą zamieszkania. Rosjanie pozostawili ludziom dwie opcje do wyboru: albo podpisać obywatelstwo rosyjskie i pozostać tam, gdzie się mieszka, albo zabrać 50 kg bagażu (na osobę) i osiedlić się na Ziemiach Odzyskanych.

Ojciec był na zsyłce w Tule. Postanowiłyśmy z mamą zachować narodowość polską, opuścić wschodnie kresy Polski i udać się na zachód.

W ten sposób na Ziemie Zachodnie i Północne docierały setki tysięcy kresowiaków. Na zdjęciu punkt w Gdańsku ( źródło: https://forum.dawnygdansk.pl/)

Na Pomorze ludzie transportowani byli pociągami towarowymi. Były to stare, brudne, ciasne wagony, w których przebywali zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Pociągi te nie miały stałego rozkładu jazdy. Podróżowaliśmy więc całymi tygodniami, poznając okoliczne tereny.

Po długiej jeździe, z której najbardziej pamiętną chwilą była przeprawa przez drewniany most, kiedy to ludzie musieli wysiąść z pociągu, by nie dopuścić do załamania mostu, dotarłyśmy do Szczecina. Wraz z mamą prosto ze stacji poszłyśmy szukać nowego lokum. W mieszkaniach było wszystko: od mebli, dywanów po pościel, ubrania i całkowite wyposażenie kuchni. Jednak w tym czasie Ziemie Odzyskane traktowano jako coś tymczasowego, zwłaszcza, że od reszty kraju Szczecin przedzielała - Odra. Mama, nie chcąc ryzykować, postanowiła po raz kolejny przeprawić się przez most i osiedlić się w Starogrodzie nad Iną.

Prosto ze starogrodzkiego dworca zabrano nas do baraków przy ul. Jesionowej. Barak zbudowany był z desek, nie było w nim sufitu, tylko nieszczelnie obelkowany dach. Mieszkania w barakach były zrujnowane, brudne, zanieczyszczone odchodami ludzkimi, lecz znajdowały się w nich meble i sprzęt gospodarstwa domowego (garnki, durszlaki). Przed barakiem stał ogromny kocioł, nad którym ludzie budowali zadaszenie, by uchronić się przed deszczem podczas gotowania posiłków ze wspólnie zebranych produktów.

I tak przyszło nam żyć na nowej ziemi, może obcej, może wrogiej, ale jak się okazało - naszej!

Stare Miasto leżało w gruzach. (...) Kościół Mariacki podczas walk o miasto odniósł poważne uszkodzenia. Spłonęły dachy i hełm wieży północnej, popękały sklepienia i górne partie murów. Wnętrze zostało zdewastowane i pozbawione okien i drzwi. Jednak już w 1946 r. przystąpiono do odbudowy zewnętrznej części kościoła, czyli pokrywania budowli dachem i łatania dziur po pociskach artyleryjskich. W kościele mieścił się początkowo skład opału, a następnie magazyn materiałów budowlanych - aż do 1956 r. (...)

Ratusz, podobnie jak kościół Mariacki, też był mocno uszkodzony. Spłonął dach i wnętrze, zburzone zostały oba szczyty. (...)

Zrujnowane serce Stargardu (żródło: Muzeum Archeologiczno - Historyczne w Stargardzie)

W 1945 r. działały dwa kościoły: Świętego Ducha i św. Jana, które zachowały swój urok do dziś. Do kościoła Świętego Ducha uczęszczała głównie młodzież. Przed mszą w niedzielę odbywała się zbiórka na dziedzińcu, gdzie ksiądz ustawiał wszystkich czwórkami, i tak maszerowaliśmy do kościoła.

Parkiem przy liceum opiekował się hufiec harcerski, który prowadził druh Błażej Czerwiński. Harcerstwo - oparte głównie na scoutingu - było bardzo widoczne w ówczesnych latach. Hufce (męski i żeński) podlegały Chorągwi Szczecińskiej. Odbudowywano wówczas kadrę instruktorską, wysyłając druhów i druhny na różnego typu obozy szkoleniowe.

Przy ul. Czarnieckiego (wówczas – Roli Żymierskiego) mieściła się Biblioteka Miejska (obecnie notariat), a dalej poczta (obecnie Sanepid). Z czasem bibliotekę przeniesiono do budynku przy Wyszyńskiego (dawniej - M. Buczka), w którym teraz jest energetyka.

Przy pl. Wolności znajdowało się mauzoleum, obok pomnika Zwycięstwa, wybudowanego przez jeńców niemieckich pod nadzorem wojsk radzieckich.

Na rogu Wyszyńskiego i Czarnieckiego stał budynek zburzony do parteru. Na parterze znajdowały się drogeria i skład apteczny, które prowadził Smorowski.

Przy ul. Wyszyńskiego 23 Henryk Błądziński otworzył pierwszą aptekę w Stargardzie, która znajduje się tam do dziś1.

Na rogu, po przeciwnej stronie ulicy, stał piętrowy dom, w którym po 1948 r. mieścił się Komitet Powiatowy PZPR. Po pewnym czasie komitet przeniesiono [do budynku przy ul. Wojska Polskiego, w którym obecnie jest sąd - red.] i wówczas na parterze otworzono restaurację a na piętrze nocny lokal.

Na rogu Dworcowej i Wyszyńskiego było gruzowisko i kawałek ściany frontowej kina z napisem „Capitol”.

Na miejscu obecnego zakładu kamieniarskiego przy ul. Bydgoskiej (wówczas E. Osóbki Morawskiego) znajdowała się dwupiętrowa kamienica z balkonami, która niestety została spalona przez Rosjan. Przed spaleniem zdewastowano ją, wyrzucając antyczne meble, fortepiany, obrazy.

Na Wałach Chrobrego była letnia kawiarenka z ogrodzonym podestem, przeznaczonym do tańczenia. Każdy stolik znajdował się pod charakterystycznym „parasolem” w kształcie muchomora. W tej kawiarni orkiestra ZNTK grała tanga, walce, kujawiaki. (...)

W 1945/1946 była powódź pośniegowa (Ina wystąpiła z brzegów i zalała tereny aż do ulic Nowowiejskiej i Jagiellońskiej).

Do Starogrodu przybywała zarówno inteligencja, jak i klasa robotnicza. Bardzo ciekawe było zachowanie inteligencji, ponieważ jeżeli ktoś należał do arystokracji, to skrzętnie to ukrywał, deklarując przynależność do klasy robotniczej. Wiązało się to z dodatkowymi preferencjami, m.in. przy zatrudnieniu. Wówczas wręcz bezcenni byli rzemieślnicy, zaś handlowcy – wręcz przeciwnie. Określani byli jak na owe czasy bardzo obraźliwie „burżuje”, żerujący na niedostatku zaopatrzenia.

W 1945 r. szerzył się „szaber”, który polegał na tym, że ludzie kradli poniemieckie nagrobki z marmurów, sprzęt gospodarstwa domowego, wyposażenie mieszkań (głównie meble i dywany) i wywozili do Polski centralnej.

W owym czasie działał PUR, czyli Państwowy Urząd Repatriacyjny (mieścił się w budynku obecnego sądu), gdzie załatwiano wszelkie sprawy administracyjne, m.in. kartki żywnościowe, zmiany lokalu, itp. Aby móc przenieść się z baraku do mieszkania, trzeba było zawiadomić PUR o wybraniu odpowiedniego lokalu. Po zatwierdzeniu decyzji i wydaniu nakazu jego zajęcia PUR przydzielał wóz konny na przewiezienie rzeczy do nowego mieszkania. Wówczas nowy lokator otrzymywał poświadczenie zamieszkania i formularz spisowy. Po pewnym czasie (1 – 2 lata) przybywali urzędnicy z Biura Likwidacyjnego, by wycenić i wystawić „nakaz” zapłaty za poniemieckie rzeczy zastałe w mieszkaniu i używane przez jego domowników. Do wycenionych według urzędnika rzeczy dodawano 10% kosztów manipulacyjnych i stemplowych. W PUR-ze istniała wówczas opieka społeczna. Wydawała ona paczki UNRRY [Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy - red.], w których znajdowała się m.in. kawa, kakao, witaminy, olej, kasza kukurydziana, ceres i czasami – czekolada.

Zaświadczenie PUR-u z 30 sierpnia 1945 r. wystawione dla Praksedy Ogonowskiej, matki Łucji i nakaz zajęcia mieszkania z 2 listopada 1945 (źródło: "Stargard moje miasto...", TPS , Stargard 2005)

Chleb początkowo wydawany był przez wojsko w „czerwonych koszarach” przez okienko w godzinach od 6 do 10. Później, po zlikwidowaniu datków rozdawanych przez wojsko (chleb), została otworzona piekarnia przy ul. Bydgoskiej, gdzie można było kupić 1 kg chleba za 50 ówczesnych złotych. Resztę żywności i rzeczy od 1949 r. dostawało się na tzw. kartki, które zawierały „kupony” na igły, nici, ziemniaki, materiał, buty. Do wydawania żywności na kartki potrzebne były dokumenty, takie jak: poświadczenie obywatelskie i karta meldunkowa. Wówczas panował zwyczaj, iż nie wolno było kupić np. żarówki bez oddania zużytej, którą przeznaczano na surowiec wtórny.

Na ul. Bydgoskiej znajdowała się radziecka rogatka wojskowa, przy której był prowadzony handel wymienny z ludźmi, przyjeżdżającymi ze wsi furmankami. Można było wymienić różne rzeczy (łańcuchy, garnki, moździerze) na żywność. Ubrania ludzie zabierali z poniemieckich mieszkań lub szyli ze zdobytych materiałów. Odzież przychodziła również z UNRRY. Nie była ona nowa, zaś jej odbieranie polegało na tym, że np. wychowawca zabierał całą klasę do punktu rozdziału odzieży przy ul. Czarnieckiego, gdzie pracownik tego urzędu pani Barbara Czerwińska przydzielała na osobę jedną rzecz. Istniały również kartki odzieżowe, na których m.in. znajdował się przydział metrażu (kreton), nici, igieł, itp. Raz Stargard dostał z UNRRY nowe płaszcze z sukna, z podszewką do pasa. Płaszcze te rozdzielane były w następujący sposób: dla młodych ludzi – w kolorze ciemnozielonym, zaś dla dorosłych – w czarnym kolorze. Jednak ten przydział dotyczył wyłącznie kobiet. Mężczyźni nosili wojskowe mundury z demobilu. Głównym pożywieniem w owym czasie były owoce, warzywa, które zbierano na polach oraz mięso, pochodzące z wymiany za rzeczy przy radzieckiej rogatce.

Środkami komunikacyjnymi w 1945 r. były: 1 dorożka i 1 taksówka.

W Starogrodzie w 1945 r. istniały liczne ośrodki kulturalne. Z biblioteki korzystano na podstawie legitymacji członkowskiej z aktualnymi opłatami za korzystanie z „wypożyczalni”. Pobierano tam również kaucję za książki (ok. 5 zł).

W mieście był też teatr „Rozmaitości” (w miejscu dzisiejszej „Galaxy”), w którym grano m.in. „Damy i huzary”, „Grube ryby”, „Dwoje na huśtawce”. Wówczas w Domu Kultury Kolejarza istniał zespół teatralny (amatorski).

Pierwszą gazetą, jaka ukazała się w Starogrodzie, były „Wici”, niestety, powstały tylko 2 – 3 numery. Jednak już od października 1945 r. zaczęła się ukazywać gazeta „Wieści”. Początkowo, jako dziennik, później już jako tygodnik. Wydawano ją do stycznia 1947 r. Dzięki pracy redaktorów Wacława Szewczyka i Stanisława Głogowskiego ukazało się 65 numerów. (...)

Bardzo istotnym wydarzeniem w życiu Stargardu było powstanie 18 maja 1945 r. Klubu Sportowego „Błękitni”, którego inicjatorem jak i pierwszym prezesem był Tadeusz Swinarski. Po miesiącu treningów w czerwcu odbył się pierwszy mecz z jednostką wojsk radzieckich (wynik 4:2 dla „Błękitnych”). Klub przechodził liczne reorganizacje. M.in. w 1948 r. połączył się z KS „Ognisko” (sekcje: koszykarska, piłki nożnej i siatkówki) i powstał Kolejowy Klub Sportowy (KKS) „Błękitni”. W 1950 r. utworzona została sekcja pływacka przez W. Kaczorowskiego i Jerzego Zajączkowskiego.

W Starogrodzie w 1945 r. ludzie mogli słuchać radia, a mianowicie Programu I przez tzw. kołchoźniki, które zabierano z niemieckich mieszkań. Po pewnym czasie pokazały się nowsze odbiorniki, czyli pierwsze ,,Pioniery” (odbiorniki lampowe w oprawie ebonitowej). W ówczesnych latach rozwijało się również życie muzyczne, m.in. wcześniej wspomniany zespół muzyczny ZNTK, także w szkołach istniały chóry, lecz jedynie w ramach zajęć.

W Starogrodzie ulice były nieoświetlone, wszędzie było pełno gruzu, a więc w mieście nie było bezpiecznie. W szkołach obowiązywał regulamin, który nie pozwalał młodzieży szkolnej przebywać poza domem bez opieki osoby dorosłej po 20.00. Aby sprawdzić czy wszyscy spełniają swój obowiązek, szkoła wyznaczyła tzw. trójki klasowe (rodzice), które patrolowały ulice. Było to potrzebne, ponieważ już w styczniu 1947 r. około godziny 17.00 zamordowano w bestialski sposób Bożenę Smyk za cmentarzem komunalnym.

Od września 1945 r. w Starogrodzie czynne były: Szkoła Podstawowa nr 1 oraz Państwowe Gimnazjum i Liceum, którego dyrektorem był wówczas Władysław Kalisz (muzykolog). W czasie naboru do gimnazjum i liceum obowiązywała opłata za egzamin wstępny w wysokości 90 zł. Nic nie mogę powiedzieć na temat Szkoły Podstawowej nr 1 prócz faktu, że w murze przedzielającym szkołę podstawową od liceum znajdowała się ogromna dziura po pocisku. W liceum w pomieszczeniach klasowych znajdowały się początkowo okna bez szyb, które zostały zastąpione oknami inspektowymi przeniesionymi przez uczniów z ogrodnictwa koło baszty Białogłówki. Podłogi zaciągane były pyłochłonem (materiał cuchnący, brudzący). Ławki w klasach były tradycyjne, tzn. całe z drewna na stelażu metalowym z dziurką na kałamarz w pulpicie. Pod pulpitem znajdowała się półka na teczkę z książkami. Nauczyciele siedzieli wówczas przy katedrze (biurko lub stół na podeście z desek). W każdej klasie znajdował się blaszany piec ogrzewający pomieszczenie, rozpalany był przez woźnego Stanisława Waszaka. Parter szkoły zajmowało gimnazjum i liceum wieczorowe. Również na parterze mieścił się sekretariat, harcówka i pokój PCK. I piętro zajmowało liceum dzienne typu humanistycznego, zaś na II piętrze znajdował się ogromny księgozbiór i aula. Książki były w języku niemieckim2. Do księgozbioru, a raczej wydzielonej jego części, w której znajdowały się również pomoce naukowe – wchodzono wyłącznie w towarzystwie woźnego. W auli znajdowały się organy stojące na podwyższeniu, na które wchodziło się (podobnie jak dzisiaj) po trzech schodkach. Obok była mała aula, która służyła za przebieralnie podczas zabaw odbywających się w każdą sobotę w godz. od 17 do 20. Na zabawę wolno było wchodzić wyłącznie pod opieką dorosłych. W Państwowym Gimnazjum i Liceum obowiązywały charakterystyczne mundurki. Otóż uczniów obowiązywał ciemny strój i czapka z daszkiem bez względu na płeć. Na czapce był kaganek oświaty. Uczniów gimnazjum obowiązywała niebieska wypustka w czapce, zaś uczniów liceum – amarantowa. Gimnazjum trwało wówczas 4 lata – po czym obowiązywała mała matura, zaś liceum trwało 2 lata – po niej obowiązywała duża matura, na której zdawało się: język polski, historię, naukę o Polsce i świecie współczesnym, matematykę, fizykę. W roku szkolnym 1948/1949 utworzono klasy żeńskie i męskie, jednak po jednym roku nauki powrócono do poprzedniego składu klas ze względu na obniżenie się poziomu nauki wśród uczniów. W roku 1946 Państwowemu Gimnazjum i Liceum nadano nazwę Państwowe Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące3 . Z czasem zlikwidowano tam lekcje religii i wprowadzono lekcje: logiki, propedeutyki filozofii, naukę o społeczeństwie. (...)

 

 

 

PRZYPISY

1 Jego prawą ręką była siostrzenica Krystyna Weis. W 1951 r. apteka ta została znacjonalizowana, H. Błądziński

został jej kierownikiem.

2 Zbiory biblioteki dawnego Gimnazjum Groeninga składały się z ok. 17 tys. woluminów (stan na rok 1910)

gromadzonych od drugiej połowy XVII w. Zbiór tworzyło m. in.: 51 woluminów rękopisów średniowiecznych,

91 inkunabułów, 154 wczesnych druków (wydanych przed 1525 r.). Wojenna zawierucha 1945 roku spowodowała

liczne ubytki w zbiorach biblioteki, a to, co ocalało wywiezione zostało do Bydgoszczy (Biblioteka Wojewódzka),

Szczecina (Książnica Pomorska). Tylko 9 woluminów starodruków znajduje się obecnie w zbiorach biblioteki

Muzeum w Stargardzie. M. Majewski, A. Śliwińska, Wymarła tradycja. Collegium Greoningianum w Stargardzie

Szczecińskim,[ w:] Wspólne Dziedzictwo?, pod red. Z. Mazura, Poznań 2000 r., s. 471.

3 Obecną nazwę szkoła ta nosi od 1953 r.

***

 

 

Książka „Stargard – moje miasto. Stargardzianie sprzed i po 1945 roku”, z której pochodzi to wspomnienie była efektem konkursu pod tą samą nazwą, który w 2001 roku zorganizowało Towarzystwo Przyjaciół Stargardu i działający wówczas pod jego szyldem, a obecnie jako samodzielne stowarzyszenie − Uniwersytet Trzeciego Wieku. Kolegium redakcyjne: Andrzej Bierca, Krystyna Downar, Alicja Golisz-Wollek, Bożena Kuszela, Edward Olszewski.

 

Wcześniej zamieściliśmy pochodzące z tej książki kalendarium 1945 i wspomnienia dotyczące losów polskich rodzin: Lampartów,  Kazimierza Jasicy, Władysława Wołocha i Niemców: Käte Lorentzen, Käthe Acker, Johanna Ferdinanda Giese