Opis szlaku kajakowego Iny z kilometrażem możemy znaleźć na
naszej stronie CIT
Propozycja zorganizowania spływu kajakowego dla młodych sportowców
zainspirowała mnie do spojrzenia na Inę. Dzięki temu, że ujście tej rzeki
znajduje się w odległości ok. 20 km w linii Odry od Stanicy Kajakowej PTTK
"Międzyodrze", można zminimalizować koszty transportu dla osób
korzystających z kajaków stanicy.
Podczas przygotowań do realizacji przedsięwzięcia nawiązałam kontakt
z Towarzystwem Przyjaciół Stargardu, co zaowocowało zarówno przemiłym
towarzystwem na spływie jak i niespotykanie serdeczną opieką i pomocą
na trasie. Pierwotnie miało płynąć 7 - 8 kajaków, z czego część tylko
do Stargardu. Ostatecznie całą trasę pokonały 4 osoby na 3 kajakach.
Pomoc TPS odciążyła kajaki z bagażu na 3 etapach, czego nie sposób przecenić
wobec przewidywanych przenosek (jazy, zapory, powalone drzewa).
Udało mi się zgromadzić dostępne opisy tej trasy kajakowej (3 zawarte
w przewodnikach kajakowych i 3 internetowe). Pierwszym weryfikatorem tej
literatury był policki kajakarz, Jerzy Papierz. Potwierdził że górny odcinek
rzeki, powyżej Recza, ma znikomą przydatność dla turystyki kajakowej, przez
co rozpoczęliśmy spływ od tego miasta (104 km Iny).
Drugim weryfikatorem tego, co na papierze, była sama rzeka.
Za Reczem Ina jest uregulowana, co oznacza, że jej brzegi są podparte
przez drewniane kołki. Szerokość niewiele ponad 4 metry (po wykonaniu
zdjęcia dopływu musiałam płynąć tyłem aż do ujścia kanału melioracyjnego).
Startując tuż za zastawką (przed mostem na drodze z Recza do Stargardu) już
po 250 metrach trafiamy na pierwsze urozmaicenie - próg o wysokości
ok. 1 metra z kaskadą 2 niskich progów za nim. W zależności od sprzętu
i jego użytkowników a także poziomu wody będzie to atrakcja lub utrudnienie
(skok lub przenoszenie kajaków). Dalej Ina płynie bez przeszkód najpierw
pośród łąk, a następnie w niewielkich odcinkach lasu. Aż do lasów goleniowskich
przeważa otoczenie łąkowe. Jak na rzekę nizinną przystało, prawie na całej
swojej długości kręci i zawija meandrami. Brak punktów orientacyjnych
w postaci miejscowości położonych nad rzeką powoduje, że spływ aż do Witkowa
jest monotonny. Wszelkie zabudowania są oddalone od rzeki na odległość
uniemożliwiającą dostrzeżenie ich z kajaka nawet wiosną, kiedy brzegów nie
zasłaniają trzciny i wierzby a poziom wody też nie należy do najniższych.
Jest to uzasadnione wiosennymi wylewami Iny, których ślady napotykaliśmy
nawet ok. 3 metrów nad naszymi głowami. Brzegi wysokie i dość grząskie
rzadko pozwalają na wyjście z kajaka.
Stałe przeszkody aż do Stargardu narzucają przenoszenie kajaków.
Po przepłynięciu ok. 7,5 km od startu napotykamy zastawkę. Potem
płyniemy bez przeszkód około 8 km, aż poniżej mostu na drodze
Suchań - Piasecznik napotykamy na trzyprzęsłowy jaz. Rzeka ma tu szerokość
ok. 10 metrów. Za jazem oczekują nas dwa progi - pierwszy
ok. 1,5 km a drugi 2 km od jazu. Ci, którzy nie zdecydują się na
ich przepłynięcie, muszą się liczyć (szczególnie przed drugim progiem)
z wyjątkowo niewygodnym wysiadaniem z kajaków i wyciąganiem ich na wysoki
brzeg o nachyleniu około 30 stopni. W odległości ok. 7 km od tego,
natrafiamy na podobny jaz, niedaleko Lipki, a po przepłynięciu kolejnych
5,5 km - bliźniaczy jaz w pobliżu Żukowa. Ostatnia stała przeszkoda
- też jaz - znajduje się w centrum Stargardu.
Prawie każdej z tych przeszkód towarzyszy odcinek rzeki mocno zarośnięty
wierzbami (łozami). Można się nawet spodziewać dodatkowego przenoszenia
kajaka z powodu niemożności znalezienia drogi pośród wierzb. Oprócz tych
przeszkód należy się liczyć z różną liczbą przeszkód dodatkowych. Są to zarówno zwalone do wody drzewa jak i czasowe mostki i kładki zrobione przez
leśników, myśliwych i wędkarzy. Ostatnia a zarazem wyjątkowo nieprzyjemna
przeszkoda czekała na nas około 3 km przed ujściem Iny. Był to pełen
śmieci zator o szerokości ponad 10 metrów. W porównaniu do tego, co zawierały
opisy z lat 60, woda okazała się czysta. Niestety, zaśmiecenie spowodowane
przez ludzi przekracza wszelkie oczekiwania. Niezależnie od często spotykanych
butelek, wiaderek i puszek, szczególnym zainteresowaniem darzyliśmy lodówki.
Od Stargardu naliczyliśmy ich 11, nie licząc czterech kineskopów. Czyżby to dowód na polodowcowe pochodzenie tej rzeki?
Naszą eskapadę podzieliliśmy na 5 etapów, z czego 4 obejmowały Inę.
Płynęliśmy z Recza do Lipki, Stargardu, leśniczówki Wydmy (Łęsko), Skolwina
(przystań klubu żeglarskiego "Świt") i w końcu Stanicy "Międzyodrze".
Ze względu na spodziewane warunki atmosferyczne postaraliśmy się o noclegi
pod dachem, w różnych warunkach - najmilej wspominamy spanie w pobliżu koni,
na sianie i słomie. Dzięki pomocy członków TPS płynęliśmy kajakami bez
obciążenia bagażem oraz nocowaliśmy w stadninie koni w Lipce.
W Stargardzie zawdzięczamy im nocleg i miejsce do bezpiecznego pozostawienia
kajaków.
Rzeka jest piękna i zasługuje na upowszechnienie wśród kajakarzy;
szczególnie uroczy jest odcinek pomiędzy Witkowem a Goleniowem.
Przed Stargardem płynie się w szpalerach wysokich drzew, pośród kwitnących
o tej porze roku roślin. Za tym miastem brzegi przypominają rozkwiecone
łąki i wreszcie widać domy. Płynąca w lasach goleniowskich Ina przypomina
Brdę w Borach Tucholskich.
Aby jednak umożliwić podziwianie jej urody i uczynić przyjazną dla tych,
którzy pływają na najmniejszych jednostkach, władze Stargardu i Goleniowa
powinny przybliżyć otoczenie rzeki do niej. W obu miastach wysiadanie
z kajaka jest mocno problematyczne. Brak zarówno dobrych miejsc do wysiadania
(wyjątek - betonowe stopnie w Goleniowie) jak i możliwości dogodnego
wyciągnięcia kajaka na brzeg, wodowania i bezpiecznego pozostawienia bez
narażenia na utratę sprzętu (turyści powinni zwiedzić te miejscowości).
Także w pobliżu mostu w Witkowie brakuje dogodnego dla kajakarzy zejścia
do wody. Nie dziwi mnie jednak taki stan - w Szczecinie sytuacja wygląda
podobnie. Po wpłynięciu do każdej mariny widać, że nikt nie myśli
o kajakarzach. Nabrzeża są przystosowane do jachtów i motorówek, zbyt wysokie
dla kajaka. Zwykle nie ma pomostu pływającego, który pozwala na opuszczenie
kajaka i wyjście na brzeg.
Dbajmy o nasze rzeki! Nie wciskajmy ich w betonowe koryta, jakimi płyną wody
zachodniej Europy. Nie bez powodu tamtejsi kajakarze są zachwyceni naszymi
rzekami, naprawdę dzikimi. Chcąc jednak przyciągnąć turystę (także unijnego)
powinniśmy pomyśleć o pewnych ułatwieniach. Mogą być pomosty, pola biwakowe,
może jakieś ułatwienie przy wyciąganiu kajaka z wody i ponownemu wodowaniu
na stałych przeszkodach. Ten apel adresuję do lokalnych władz, nie tylko gmin
położonych nad Iną.
Zofia Małgorzata Leszczyńska
|